W słowach cenzuralnych nie sposób należycie oddać rozmiarów tej politycznej katastrofy, jaką był antyirański szczyt w Warszawie.
Czytaj więcej...
Praworządność "na oko"
Kłopoty pani Aleksandry Dulkiewicz z nazwą jej komitetu wyborczego przeciętnemu Polakowi wydadzą się zawracaniem głowy, ale rzecz jest charakterystyczna.
Czytaj więcej...
Medialne ogony merdają swymi psami
Rozmawiałem kiedyś z Władysławem Frasyniukiem - wiem, że brzmi to nieprawdopodobnie, ale, naprawdę, sięgam pamięcią takich czasów, kiedy z ludźmi dziś już kompletnie oszalałymi z nienawiści do PiS dało się normalnie rozmawiać.
Czytaj więcej...
Jeśli ktoś chciałby się dowiedzieć czegoś o Marcu 1968 od muzeum "Polin" - a obawiam się, że wśród nie znających miejscowych stosunków, naiwnych cudzoziemców, sporo takich jest - dowie się czegoś takiego: Polacy, antysemici od urodzenia, nienawidzą w swoim kraju "obcych".
Najgorzej osiągać sukcesy. TVP2 może się pochwalić dobrą oglądalnością, co przyznaje nawet kontrowersyjny Nielsen. A skoro są sukcesy, to ktoś musi za nie dostać po głowie.
Polskie media są w stanie fatalnym, ale leczenie ich patologii "repolonizacją" to pomysł chybiony, i to nawet podwójnie chybiony. Owszem, hasełko jest chwytliwe – każdy normalny Polak przyzna, że Polacy powinni mieć polskie przedsiębiorstwa i kupować polskie produkty, nawet (albo i: zwłaszcza) jeśli sam robi odwrotnie. Sondaże na pewno pokażą, że pomysł się podoba i zachęcą władzę do grzania tego tematu – ale to pułapka. Pułapka na polityków, którzy nie rozumieją, że w sondażach istnieje coś takiego jak "efekt poprawnościowy".
W jutrzejszej "Rzeczpospolitej" (jutrzejszej dla kupujących w kiosku, prenumeratorzy i redakcje dostają weekendowe wydanie już w piątek, stąd piszę ten tekst) ukaże się artykulik Krzysztofa Ziemca. Prosty i dobitny, pod nieco przydługim, ale od razu wyjaśniającym intencje autora tytułem: „Dobra zmiana hoduje tępych koniunkturalistów”.
Nie potrafię robić wielkiego wydarzenia z decyzji ogłoszonych po posiedzeniu rady politycznej Prawa i Sprawiedliwości. Zmieniło się np. to, że zamiast 4 wiceprezesów jest teraz 6. Powiem szczerze, że PiS jest partią klasycznie wodzowską i może tam nie być żadnego wiceprezesa, albo każdy może nim być. Raczej traktuję ten tytuł jako odznaczenie honorowe - ty się sprawdzasz, a ty się nie sprawdzasz. Dlatego zgadzam się z komentatorem Rzeczpospolitej, że było to rozdawanie żółtych i czerwonych kartek. Niektóre gazety szczególnie podniecają się tym, że Mateusz Morawiecki nie został wiceprezesem, ale dlaczego miałby nim zostać skoro obecnie jest wicepremierem?