(...)
Wydawało nam się, że przy dobrej woli obu stron można wszystko to odplątać, zapanować nad ekstremistami, pokazać prawdę jaką była, bez upiększeń, ale i bez oszczerstw, a że istnieje szereg politycznych interesów, łączących Polskę z Izraelem i wiele pól, gdzie oba te państwa mogą sobie pomagać - warto nad tym pracować.
Pierwszym naiwnym był tu, oczywiście, śp. Lech Kaczyński, inicjator stworzenia muzeum "Polin" - ale było takich więcej.
(...)
Trzy główne izraelskie gazety poinformowały świat, a wszystkie światowe media to powtórzyły i na tym właśnie skupiły swą uwagę, że prezydent Izraela, Reuwen Riwlin, pouczył Polskę o jej odpowiedzialności za holocaust. Już nie w formule "byli Polacy, którzy". Rivlin posunął się do oskarżeń, jakie dotąd znaleźć można było tylko u autorów, będących żydowskimi odpowiednikami naszego Bubla czy Tejkowskiego. Oznajmił, że obozy zagłady założyli wprawdzie Niemcy, ale nie mogłyby one działać, gdyby nie pomagała w tym i nie chciała tego Polska.
(...)
Tak daleko tak wysoki przedstawiciel świata żydowskiego jeszcze nigdy się nie posunął, powtórzę.
(...)
A prezydent RP stał obok (choć na niektórych zdjęciach widać go wypchniętego do drugiego rzędu) i, jak to on, uśmiechał się poczciwie, nie protestując.
Po publikacji izraelskich dzienników prezydent oznajmił na twitterze, że takie słowa z usta Reuwena Rivlina nie padły. Niestety, dopóki publikacji nie dementuje sam Rivlin, tłit naszego prezydenta i podjęcie go jako obowiązującej narracji przez polski MSZ tylko dopełnia obrazu całkowitej klęski.
(...)
Niemal jednocześnie ze stenogramami antypolskiego wystąpienia Rivlina pokazały się w światowych mediach informacje o naciskach rządu USA na Izrael, żeby odpuścił Polsce i wyciszył konflikt z nią, bo USA uważają ją za ważnego sojusznika, a spór między ważnymi sojusznikami jest w tej chwili USA bardzo nie na rękę.
Jeśli to prawda - a na to wszystko wskazuje - to rząd Izraela, wzmagając nacisk na drugiego "ważnego sojusznika", nie tylko skopał tyłek Warszawie, ale też zagrał na nosie Waszyngtonowi. Nawet więcej niż "zagrał", po prostu sobie zakpił z Trumpa i upokorzył go.
(...)
Widzę tylko dwa wyjaśnienia tej sytuacji. Albo Żydzi są głupi jak mało kto i brną w szaleństwo, które przyniesie ich państwu zagładę - albo przeciwnie, są sprytniejsi niż Trump i elity Zachodu.
Izrael bowiem, wraz z całym współpracującym z nim konglomeratem żydowskich organizacji o globalnym zasięgu, prowadzi od lat politykę z pozycji siły, choć w istocie jest małym państewkiem leżącym na zboczu czynnego wulkanu.
(...)
Czy Rivlin, Netanjahu i inni nie wiedzą, co robią? Czy oszaleli, nadęci poczuciem siły, godnościowymi urojeniami, jak, nie przymierzając, nasz Beck z Rydzem snujący plany wykorzystania Hitlera do zbudowania polskiej mocarstwowości, w przekonaniu, że w każdej chwili mogą mu dać po nosie i pokazać Niemcom należne im miejsce w Europie?
Być może. Ludzie czasem głupieją, i politycy też.
Ale - być może Izrael wyczuwa ruchy tektoniczne, zmieniające całkowicie sytuację w regionie, a więc uwarunkowania jego istnienia?
(...)
Może Izrael ocenia, że w zmieniającej się sytuacji międzynarodowej nie ma już przyszłości jako amerykański "żandarm" na Bliskim Wschodzie, którym był przez dziesięciolecia, więc szuka sobie miejsca w innym układzie - szuka aktywnie, badając możliwości wpisania się weń?
Nie znam odpowiedzi na to pytanie. Czekam, aż przyniesie ją czas.
Cały artykuł "Czy Izrael jest głupi" do przeczytania w serwisie fakty.interia.pl.