"Pierwszy marzec" - to antykomunistyczny bunt młodzieży akademickiej i szkolnej. Bunt pierwszego pokolenia urodzonego i wychowanego w PRL.
(...)
(...)
Komuniści usiłowali sobie tę wtopę wytłumaczyć zgodnie z doktryną - założenia nie mogły być niesłuszne, więc widać zawiodło wykonanie.
(...)
Komuniści musieli jednak wytłumaczyć się z klęski nie tylko sobie samym i swoim sowieckim zwierzchnikom, ale także większości "socjalistycznego", jak wtedy jeszcze niezłomnie wierzyli, w swej masie "zdrowego", robotniczo-chłopskiego społeczeństwa.
(...)
Kontekst był taki, że niewiele wcześniej, w roku 1967, wspierany przez Amerykę Izrael spuścił łomot wspieranym przez ZSSR państwo arabskim. Tak zwana "wojna sześciodniowa" była dla Moskwy szokiem, bo pokazała wyższość amerykańskiego sprzętu i doktryny wojennej nad sowiecką - trzeba było znaleźć kozła ofiarnego, i tym kozłem uczyniono w Moskwie komunistów żydowskiego pochodzenia
(...)
Natomiast studenckie wiece, strajki i pochody, które spontanicznie wybuchały w reakcji na zapowiedź władz PRL zdjęcia z afisza mickiewiczowskich "Dziadów", a potem na kolejne represje, dały okazje do rozszerzenia czystki.
(...)
Z moskiewską dyrektywą "odżydzenia" partii zbiegło się wspomniane już pogardliwe wyobrażenie komunistów o Polakach. Łatwo to zrozumieć, bo mentalność nomenklaturowej "elity" PRL niewiele się zmieniła do dziś.
(...)
Częścią tej strategii było przedstawienie młodzieżowego buntu jako żydowskiego spisku, zorganizowanego w dodatku rękami dzieci komunistycznych prominentów z czasów stalinowskich. Represje dotykały wielu, ale większość prześladowanych pozostała anonimowa.
(...)
Z czasem, ze względów taktycznych, wyznawcy "prawdziwego komunizmu" uznali że z Polakiem-patriotą trzeba zawrzeć sojusz, ale przed demonstracją w obronie "Dziadów", jak wspomina jeden z jej uczestników, dyskutowali jeszcze głównie o tym, aby ich protest nie stał się "wodą na młyn" niedobitków reakcji.
(...)
Plany komunistów spełzły więc na niczym, co dość szybko udowodnił Grudzień 1970 i żałosny koniec ekipy Gomułki.
(...)
Na fali "odżydżania" PZPR wypędzono zarówno licznych stalinowskich zbrodniarzy pokroju Salomona Morela czy Stefana Michnika, którzy uniknęli dzięki temu odpowiedzialności i dożyli swych dni w spokoju i dostatku, jak i tysiące ludzi niewinnych i uczciwych.
(...)
W każdym razie - to był ten "Drugi marzec". Martyrologia - w wielu wypadkach wypadałoby wziąć to słowo wciąż w cudzysłów - ofiar odgórnie zarządzonej i przeprowadzonej czystki wewnątrz PZPR, poszerzonej na peerelowskie elity.
I to właśnie ten "drugi marzec" jest dziś najgłośniej rocznicowo wspominany.
(...)
W tej narracji "marzec" to przedstawiany jest jako drugie Jedwabne, mityczny wybuch nienawiści Polaków do Żydów, tak, jakby to nie komunistyczna władza wypędzała swoich do wczoraj wiernych sługusów i innych Żydów, tylko jakiś spontaniczny zryw społeczny. Rocznica buntu "urodzonych w niewoli, okutych w powiciu" staje się w ten sposób dla odstawionych po latach od władzy nad Polską byłych elit okazją do utwierdzania się w nienawiści i pogardzie do "polskiego ciemnogrodu" i przyzywania w sukurs przeciwko niemu całego świata.
Pokaż mi, rocznicę którego z tych dwóch Marców obchodzisz, a powiem ci kim - albo czym - jesteś.
Cały felieton do przeczytania w serwisie fakty.interia.pl.