(...)
Te słowa wywołały burzę, zgodnie zresztą z moim zamierzeniem. Spośród wzmożonych nimi moją szczególną uwagę przyciągnął pan Jakub Bierzyński.
(...)
Nie należę do targetu jego publicystyki, ale pozwolę sobie wyrazić opinię, że jego rady nie wydają mi się szczególnie mądre. Nikt ich zresztą, jak się zdaje, nie oczekuje i nie słucha. Jedna z owych rad, zgłoszona na łamach "Newsweeka", brzmiała tak, że opozycja powinna moje powyżej przytoczone słowa "wziąć na sztandary" jako dowód, że PiS chce Polskę wyprowadzać z Europy.
(...)
Przekaz brzmiał mniej więcej tak: "Ziemkiewicz to typowy polski cham! Wkręcił się na bankiet, nie dał prezentu, nażarł i napił, jeszcze ukradł srebrne łyżeczki i ucieka, śmiejąc się z frajerów". Za "chama" się nie obrażam, zwłaszcza polskiego. Skoro "elity" III RP wytyczyły w Polsce taką linię publicznego sporu, że oni są inteligentami, a ci, którym się nie podobają, chamami, zdecydowanie wolę należeć do tej drugiej grupy.
(...)
Otóż Unię Europejską można prędzej porównać z filigranową tancerką, podogoniem u kulbaki i w ogóle z czymkolwiek, niż z bankietem.
(...)
To nie była żadna zakichana łaska - to był interes. Taka promocja. Dajemy wam, środkowoeuropejska biedoto, połowę pieniędzy na budowę, dajmy na to, autostrad. Bo was nagle pokochaliśmy? Kto głupi, niech wierzy.
(...)
Proszę nie dopatrywać się w tym pretensji. Interes ma to do siebie, że jeśli jest dobrze pomyślany, zarabiają na nim wszyscy. Czy na tym akurat, na wejściu do Unii, zarobiliśmy - moim skromnym zdaniem, nikt tego nie jest w stanie uczciwie, z ręką na sercu, rozstrzygnąć. Po prostu nie sposób policzyć. Za ten kredyt zapłaciliśmy przecież otwarciem się na zachodnie towary i usługi, a więc ruiną rodzimego przemysłu i wytwórczości.
(...)
Tylko, że to, jak ostatecznie ocenimy kiedyś zyski i straty, nie zmienia faktu, że ten układ się skończył.
(...)
Trochę tak, jakbyśmy - wrócę do tego porównania - wzięli kredyt w banku i, mozolnie go przez lata spłacając zbudowali sobie dom.
(...)
Pan Bierzyński pewnie by się z takim argumentem zgodził. No tak, tyle pieniędzy od nich dostaliśmy, taką piękną chałupę wywaliliśmy, to trzeba słuchać. Nie dajcie się Państwo na to nabrać!
(...)
Każdy dil załatwiać trzeba z ręki do ręki, każdy układ trwa tak długo, póki jego trwanie się opłaca. Cały świat to wie. Tylko w Polsce wciąż hołduje się naiwnym wyobrażeniom o tym, że państwa powinny dawać sobie nawzajem prezenty i rewanżować się za nie.
CCały artykuł "Eurobrednie poobiednie" do przeczytania na fakty.interia.pl.