(...)
Obóz władzy szuka więc takiego tematu, który mu przywróci jedność i zatrze fatalne wrażenie wzajemnej agresji pomiędzy „żelaźniakami”, oskarżającymi z właściwym sobie histerycznym patosem prezydenta o zdradę i obronę postkomuny, a bardziej umiarkowanymi prawicowcami, w ostrych słowach wytykającymi tym pierwszym, że ich radykalizm wiedzie do ponownej utraty przez PiS społecznego zaufania i władzy.
W ciągu kilku dni PiS zapowiedział więc aż kilka ruchów – kampanię przeciwko sponsorowanym z zagranicy organizacjom pozarządowym, ustawę o „dekoncentracji” mediów, wcześniej zapowiadanej jako ich „repolonizacja”, oraz podjęcie kroków w kierunku uzyskania od Niemiec reperacji za zniszczenia i zbrodnie II wojny światowej.
Ponieważ trudno się ucieka w trzech kierunkach naraz, można jednoczesne wrzucenie tych trzech spraw do debaty publicznej uznać za swego rodzaju test. Która z nich najlepiej „chwyci”, ta stanie się marketingowym lejtmotywem jesieni.
Najmniejsze szanse ma na to kwestia NGO’sów. Kilka fundacji, na czele z organizacjami „Otwarty Dialog” i „Akcja Demokracja” mocno się wprawdzie podłożyło organizując ostatnie protesty, a nawet, jak ta pierwsza, otwarcie wzywając do „wyłączenia państwa” i wymówienia posłuszeństwa obowiązującemu prawu – ale cokolwiek to za mało, by uzasadnić ustawodawcze zmiany. T
(...)
Nie mówię już nawet o tym, że zdecydowana większość organizacji pozarządowych za pozyskiwane pieniądze prowadzi rozmaite bardzo pożyteczne programy, nie angażując się w politykę zwaną eufemistycznie „obroną demokracji” – to może nie być dla rządzących polityków argumentem. Ale ze wsparcia zagranicznego – zwłaszcza, że Polonia to przecież formalnie też zagranica – korzystają co najmniej w równym stopniu organizacje o profilu konserwatywnym i patriotycznym.
Co do mediów, jak na razie PiS nie jest w stanie napisać spełniającej niezbędne wymogi ustawy zapewniającej finansowanie państwowych telewizji i radia – kolejne pomysły akurat znowu poszły do kosza – a to bardzo prosta sprawa w porównaniu z ustawą o dekoncentracji, która na dodatek nie wiadomo, co miała by dać.
(...)
Największy potencjał ma sprawa niezapłaconych przez Niemcy reparacji, bo, co tu gadać, dotykamy istotnie krzyczącej niesprawiedliwości.
Niemcy zapłacili za nieporównanie mniejsze straty wojenne Wielkiej Brytanii i Francji, uginają się przed żądaniami Grecji, o miliardach wypłaconych za holocaust Izraelowi i organizacjom żydowskim nie wspominając. Niebawem, prawdopodobnie, wypłacać będą nawet Nanibii odszkodowania za to, co robiły kolonizując ją ponad sto lat temu.
(...)
Szybka reakcja niemieckiego rządu na sam fakt, że w Polsce zaczęło się, jeszcze bardzo niekonkretnie, o sprawie mówić –