Kolejne spory między prezydentem a przedstawicielami rządu. Premier Ewa Kopacz nie pojawiła się w czwartek w Pałacu Prezydenckim, a Teresa Piotrowska, szefowa MSW, poszła na spotkanie z Andrzejem Dudą po niemałym zamieszaniu.
Wśród historyków polska klęska wrześniowa uchodzi za klęskę nieuchronną. Inne zdanie na ten temat mają autorzy fantastyki. O ich pomysłach dyskutowaliśmy w audycji "Historie alternatywne".
- Polska fantastyka mogłaby być w świecie równie popularna, jak skandynawska literatura kryminalna – mówi Rafał Ziemkiewicz, pisarz i publicysta, trzykrotny laureat prestiżowej Nagrody im. Janusza A. Zajdla w rozmowie z Bogusławem Mazurem.
Wszystko, co w opanowanych przez PO mediach dzieje się w związku z bliskowschodnimi „uchodźcami" szturmującymi Europę, oparte jest na fałszach. Fałszem jest już samo określenie „uchodźcy", bo mamy do czynienia z exodusem młodych, zdrowych mężczyzn, przeważnie spoza terenów objętych walkami, którzy za przerzut do Europy zapłacili grube pieniądze mafijnym pośrednikom. Ich celem jest osiąść w Niemczech (mniejsza część wybiera się do Anglii i Francji), zdobyć tam zasiłek i ściągnąć rodziny. Runęli na Europę ludzie, którzy u siebie nie widzą szansy spełnienia życiowych aspiracji – a oglądają przecież tę samą telewizję co my i też chcą tak żyć – więc szukają nowych krajów do zasiedlenia, spokojniejszych i bogatszych. Napuszone przemowy o chrześcijańskim miłosierdziu nie mają tu więc nic do rzeczy, a zważywszy, że najgorliwszymi chrześcijanami stali się nagle zajadli antyklerykałowie, są one po prostu groteskowe.
Pewnie mi nikt nie uwierzy, ale naprawdę staram się znaleźć w Ewie Kopacz jakieś zalety. I naprawdę nie mogę. Nie umiem znaleźć innej odpowiedzi na pytanie, dlaczego Donald Tusk postanowił wywindować w strukturach PO tak wysoko i uczynić swoją następczynią osobę, której aż tak brak talentu, rozumu i charyzmy, niż: właśnie dlatego. Francuscy przedrewolucyjni arystokraci, wiodąc swój kraj do ruiny, mieli, wedle legendy, mawiać „po nas choćby potop". A Tusk wyraźnie postanowił: po mnie choćby Kopacz. Niech Polacy, porównując z następczynią, widzą, że nie byłem aż tak zły.
W krajowej polityce skończyły się wreszcie lata zastoju, rytualnej bijatyki między PO a PiS i, co za tym idzie, dojmującej nudy w mediach. Od roku 2007 media zwane „wiodącymi" (osobiście wolę je nazywać „wypasionymi", bo władza przez te lata pasła je i nadal pasie publicznymi pieniędzmi, m.in. przez reklamy od spółek Skarbu Państwa i urzędów) w każdym serwisie i każdym komentarzu mieliły praktycznie dwa newsy: „kolejny wielki sukces władzy, świat podziwia" oraz „kolejna ostateczna kompromitacja opozycji i Kościoła, co za wstyd przed światem". Na co słaby głosik niedoinwestowanych mediów opozycji odpowiadał rozpaczliwie: „nieprawda, nieprawda, nieprawda!". I tak codziennie.
Czy pękła skorupa zimna i twarda, sucha i plugawa", jak objawia się Dybuk w naszych czasach. Czy można natrząsać się z pierdołowatości władzy oraz w czym lepsze jest SLD od PO. Oraz duża dawka lokowania produktu - "Pycha i upadek": "Jeśli powie ktoś, że nie czas teraz analizować przyczyn upadku, który jeszcze nie nastąpił, to ja wyjaśnię – tu nie chodzi o żadne dzielenie skóry na niedźwiedziu.
W subotniku o Masochizmie Komorowskiego, martyrologii i fantazjach Wojewódzkiego, czy Wyborcza dryfuje w stronę "Gazety Polskiej". Lisa konwulsje i wrzaski w trakcie ujawniania niespotykanego męczeństwa Jakuba Sobieniowskiego. Oraz o transferach na tonący POkręt.