„Nadzwyczajna kasta”, jak nieopatrznie określiła prawniczy establishment jego przedstawicielka, postanowiła odpalić potężną salwę w wojnie toczonej z władzą, a ministrem sprawiedliwości szczególnie. Odpaliła bombę pod własnym siedzeniem.
„Więcej Budki, będą skutki” – ukuł kiedyś hasło mój redakcyjny kolega Łukasz Warzecha. Oczywiście miał na myśli negatywne skutki dla Platformy Obywatelskiej, której rzeczony Borys Budka jest działaczem.
Na razie bój o reformę sądownictwa pozostaje nierozstrzygnięty. Ponieważ nieoczekiwanie zamiast do umocnienia notowań, doprowadził on do „wojny na górze”, PiS próbuje klasycznego manewru „ucieczki do przodu”.
Stare przysłowie uczy, że kto chce psa, uderzyć, kija zawsze znajdzie. Ale nie z każdego kija, jaki się nadarzy, warto korzystać – podpowiada zdrowy rozsądek.
Nie zrozumiemy decyzji prezydenta o zawetowaniu przepychanych przez Sejm kolanem ustaw o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa bez przypomnienia sobie, jak to było ponad półtora roku temu z Trybunałem, Konstytucyjnym.
Jak szybko mija czas… Dopiero co, pamiętam jak dziś, Zbigniew Ziobro był w Prawie i Sprawiedliwości zdrajcą. Nie pierwszym, ale na pewno największym – zdrajcą, który miał wszystkich zdrajców pod sobą.
Nigdy za dużo przypominania, że spór o Trybunał Konstytucyjny mógł być łatwo wygaszony w kilka tygodni po sławnej sejmowej "konwalidacji" - z korzyścią i dla samego Trybunału, i dla Polski.
W walce o utrzymanie status quo w wymiarze sprawiedliwości „opozycja totalna” zdołała zamienić salę sejmową w pełną wrzasku i przepychanek remizę, zmobilizować do walki o „wolne sądy” i „przeciwko zamachowi stanu” sporą grupę celebrytów oraz kilku-kilkunastotysięczne demonstracje w trzech swoich głównych wyborczych bastionach i kilkusetosobowe w innych miastach.
Przebieg reformy sądownictwa – czy raczej, pierwszego etapu reformy sądownictwa – dobitnie pokazał, że po wygranych wyborach PiS mocą pamięci materiału wrócił do swego dawnego, ulubionego, szyszkowo-jurgielowego kształtu.
"O rany, nic się nie stało" - była kiedyś sztuka o takim tytule, i to zdanie doskonale pasuje do histerii, jaką rozpętano wokół reformy wymiaru sprawiedliwości.