Antypisowska propaganda mierzy coraz niżej. Z samym PiS już praktycznie nie wojuje – za wysokie progi. Szuka celów łatwiejszych.
Chyba niewiele dziś wyjdzie z subotnika, bo w Święto Niepodległości nie można pisać o niczym innym niż Święto Niepodległości – a z kolei o samym Święcie Niepodległości, takim, jakim się ono z roku na rok coraz bardziej staje, też pisać się nie da. Nie wypada psuć świątecznego nastroju sarkazmem i ironią, o otwartej polemice nie mówiąc. Poddać się owemu świątecznemu nastrojowi – jeszcze głupiej. Uczciwie uprzedzam, lepiej Państwo odłóżcie lekturę tego felietonu do jutra.
Marian Kowalski, były działacz UPR, były rzecznik prasowy ONR i były kandydat Ruchu Narodowego na prezydenta, wyleczył mnie z przekonania, że prostym, normalnym ludziom z gminu nie zdarza się zwariować i że to przypadłość jedynie oderwanych od rzeczywistości mędrków, którym książkowe abstrakty pomyliły się z realnym życiem.
Gdyby Jan Kochanowski miał okazje pisać o naszym członkostwie w Unii Europejskiej, pewnie by użył frazy – „nowe przysłowie Polak sobie kupi – że i przed akcesją, i po akcesji głupi”.
Mam dla „Marszu Niepodległości” wielki sentyment. Swego czasu – co poniektórzy może jeszcze pamiętają – zainwestowałem w tę imprezę swoje nazwisko, promowałem go i wielokrotnie występowałem w jego obronie.
Wiadomość o tym, że Jarosław Gowin zakłada Jarosławowi Kaczyńskiemu nową, wolnościową w założeniu partię, sama w sobie może nie jest wielkim „niusem”.
Historia się powtarza, wszelko za każdym razem nieco inaczej. Na przykład, nie ma już „aktywu robotniczego”. A była to ważna instytucja.
Prawo i Sprawiedliwość ma kolejny problem – zakaz handlu w niedzielę. Wykręcało się od spełnienia tej obietnicy, którą dało podczas wyborów związkowcom, przez prawie dwa lata – co skądinąd świadczy, że są w partii rządzącej ludzie rozumni, zdający sobie sprawę, iż ten głupi pomysł będzie PiS kosztował znacznie więcej, niż „konwalidacja” Trybunału Konstytucyjnego za pomocą legislacyjnego cepa i wszystkie razem wzięte starania „ulicy i zagranicy”.
Właściwie to cisną mi się do głowy same banały. Na przykład: wojnę łatwo zacząć, ale trudno skończyć. Albo: na wojnie pierwszą ofiarą pada prawda. Może ewentualnie coś o tym, że gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta i pyrrusowych zwycięstwach.
„Jako żołnierzowi, który w jeździe całe życie służył, mówić mi tego nie wypada, ale owoż dzisiaj wszędzie piechota a armaty grunt” – powiadał Pan Wołodyjowski