Róża Thun, europosłanka Platformy Obywatelskiej, wystąpiła w filmie niemieckiej telewizji publicznej, by – jak to jest od dwóch lat zwyczajem jej partii – „ponadawać” na Polskę. Że nacjonalizm, faszyzm, ciemnogród etc. – nic nowego, standardowy przekaz „opozycji totalnej”.
W najnowszym sondażu najgorliwiej chyba nienawidzącego PiS medium, jakim jest TVN, PiS został „wyceniony” na 42 proc., a zsumowane poparcie PO i Nowoczesnej wyniosło dokładnie połowę tego, 21 proc.
Rekonstrukcja rządu, zwłaszcza dymisja Antoniego Macierewicza, o czym pisałem tydzień temu, już sama w sobie była ciosem dla opozycji. PiS zabrał jej ulubiony cel ataków, unieważnił dotychczasowe narracje i mocno zmodyfikował swój wizerunek w kierunku partii zdrowego rozsądku i „ciepłej wody w kranie”, takiej, jaką była w czasach swej potęgi PO.
Aż trudno uwierzyć, ale serial „rekonstrukcja rządu” nieoczekiwanie został zakończony. I to w sposób naprawdę zaskakujący – z nowego rządu usunięty został Antoni Macierewicz, polityk z jednej strony uwielbiany w „żelaznym elektoracie” PiS, z drugiej sprawiający Jarosławowi Kaczyńskiemu nieustanny kłopot.
Dla ludzi normalnych rozrywka jest tylko rozrywką. Ci w stanie ciągłego „wzmożenia” nawet zwykłe umpa umpa muszą przyszeregować do którejś ze stron podziału na politycznych Hutu i Tutsi.
Uczciwszy proporcje, zarządzenie przez Komisję Europejską „procedury kontroli praworządności” przeciwko Polsce na podstawie artykułu 7. umowy stowarzyszeniowej przypomina przedwojenne „nie” w sprawie Gdańska. Oczywiście, silnie akcentuję tu owo staropolskie „uczciwszy proporcje”.
Wymiana premiera, muszę powtórzyć nieco innymi słowami to samo, co pisałem już w ostatnich tygodniach, pokazuje degrengoladę życia publicznego i republikanizmu w naszym kraju.
Od kilku tygodni – albo od kilku miesięcy, zależy jak liczyć – PiS grilluje swój własny rząd uporczywie powtarzanymi pogłoskami o „rekonstrukcji”.
Państwo mają prawo mi nie wierzyć. Sam czasem myślę: nie, to się nie dzieje. To niemożliwe. Zawsze żyliśmy w „najweselszym baraku w obozie socjalistycznym”, zawsze sprawy publiczne miały tendencję do stania na głowie – ale aż tak?