Prawo i Sprawiedliwość ma kolejny problem – zakaz handlu w niedzielę. Wykręcało się od spełnienia tej obietnicy, którą dało podczas wyborów związkowcom, przez prawie dwa lata – co skądinąd świadczy, że są w partii rządzącej ludzie rozumni, zdający sobie sprawę, iż ten głupi pomysł będzie PiS kosztował znacznie więcej, niż „konwalidacja” Trybunału Konstytucyjnego za pomocą legislacyjnego cepa i wszystkie razem wzięte starania „ulicy i zagranicy”.
Stare przysłowie uczy, że kto chce psa, uderzyć, kija zawsze znajdzie. Ale nie z każdego kija, jaki się nadarzy, warto korzystać – podpowiada zdrowy rozsądek.
"Panie premierze, więcej zdecydowania! Dość takiej zabawy! Władzę trzeba szanować, to są przedstawiciele narodu, nie można pozwolić na opluwanie i bijatykę" - tak wołał swego czasu Lech Wałęsa do premiera Tuska o spacyfikowanie siłą związkowców z "Solidarności", gdy ci zapowiadali, że usiądą politykom na drodze i zablokują im dostęp do Sejmu.
Od pewnego czasu budzę się z przyjemnym oczekiwaniem – jakiż to nowy radosny idiotyzm w nadchodzącym dniu napełni jazgotem media, szczególnie te będące głosem „elit”, tracących masowo stołki i kasę?